Kolejny tydzień za nami, tym razem trochę bardziej imprezowy. W sobotę w naszym mieście odbywał się coroczny Jarmark św. Jakuba i wybraliśmy się na niego razem z Gałązką, ale bez Dusiolka, która wolała pójść ze swoim chłopakiem. Było dużo atrakcji, chociaż do większości z nich nasza młodsza córka jeszcze nie dorosła. Wieczorem odbył się koncert Libera, a po nim Grzegorza Hyży. Może nie do końca nasze klimaty, ale mimo wszystko fajna odskocznia od dnia codziennego. Do domu wróciliśmy około 22 i kolejny raz Gałązka obyła się bez kąpieli – należało tylko zmyć farbę z buzi, bo miała namalowanego Iron Mana.

W niedzielę pojechaliśmy do zoo, również bez starszej córki. Wiem, że to naturalne, ale trochę mi smutno, że nasze towarzystwo nie jest dla niej zbyt interesujące. Ale co zrobić, taka kolej rzeczy. Dużo się nachodziliśmy i byłam zaskoczona, że Gałązka bez problemu maszerowała razem z nami i rzadko chciała usiąść do wózka. Niestety teren ogrodu zoologicznego jest zbyt rozległy i nie udało nam się obejrzeć wszystkich zwierząt. Mam nadzieję, że niedługo znowu się tam wybierzemy.



Jak już Wam wspominałam od wrześnie Gałązka będzie uczęszczać do przedszkola. W zeszłym tygodniu dostaliśmy list z wstępnymi informacjami odnośnie rozpoczęcia roku szkolnego, do którego dołączona była książeczka dla córki. Jest to naprawdę świetna sprawa, bo wiele dzieci ma jeszcze obawy przed rozpoczęciem nowego etapu i pozostania bez opieki mamy, a taki miły upominek może je do tego zachęcić. Na chwilę obecną Gałązka jest bardzo pozytywnie nastawiona do przedszkola, chociaż zdaje sobie sprawę, że może to się zmienić, gdy się okaże, iż będzie tam dłużej niż te dwie godziny, które spędzała tam wiosną.

Gdy Gałązka była mniejsza i dopiero rozszerzałam jej dietę, córka bardzo chętnie poznawała nowe smaki. Mało było produktów, które jej nie smakowały i bardzo się z tego cieszyłam, po historii z Dusiolkiem. Jednak nadszedł nowy etap w jej rozwoju, wybiórczość pokarmowa, który jest częsty dla dzieci między drugim a piąty rokiem życia. Z dnia na dzień lista potraw, których Gałązka nie lubi, wydłużała się. Nauczona doświadczeniem, pozwalam na to i nie zmuszam jej do jedzenia, jednak za każdym razem proponuję, bo może w końcu zmieni zdanie.

Ostatnio na Instagramie zobaczyłam talerz rozmaitości wykonany przez @talerzykeli i postanowiłam zaproponować podobny mojemu dziecku. Znalazły się na nim produkty, które mała lubi, takie, które jadła kiedyś i całkiem nowe. Zaserwowałam go na drugie śniadanie, kiedy miałyśmy dużo czasu, a córka nie była zmęczona. Podeszła do niego z wielkim entuzjazmem. Zjadła z przyjemnością prawie wszystkie warzywa, wędliny oraz pierwszy raz dżem. Sera nadal nie chciała tknąć. Kiedyś szwagierka podsunęła mi pomysł, aby zetrzeć ser na tarce o grubych oczkach i podać małej takie wiórki. Skorzystałam z tej rady, Gałązka wzięła ser do buzi, po czym szybko wypluła, gdy poczuła co to jest. Polizała hummus, natomiast białego serka z pomidorami nawet nie wzięła do ręki. Ogólnie jestem zadowolona z efektów, bo nastawienie Gałązki było zdecydowanie pozytywne. Na pewno niedługo znowu coś takiego przygotuję, tym razem z owocami, które praktycznie przestała jeść. Zachęcam wszystkich rodziców “niejadków” do podobnych wyzwań.
Na koniec chciałam Wam pokazać, co ostatnio udało mi się kupić w Żabce. Smak dzieciństwa – wafelki Koukou Roukou. Czy jest ktoś równie stary jak ja i Tata Kogut i także pamięta te słodkości 😉?
